Triarcum – Rozdział 3

Ogień bijący z kominka w salonie był na tyle mocny, że bezproblemowo oświetlał cały salon włącznie z  domkiem zbudowanym z  kart przez ciebie i Sakari.

– Sakari? – zaczynasz.

– Tak?

– Co według ciebie dzieje się po śmierci?

Obraca lekko głowę w twoją stronę z matczynym spojrzeniem, z litością w oczach.

– Wiesz, mnie uczono, że po śmierci człowiek dobry zaznaje spokoju, a zły męczarni. 

– Kto ich ocenia?

– Bóg – odpowiada z uśmiechem.

– Bóg? Dlaczego on?

– Wiesz – zawahała się – to Bóg stworzył człowieka, a skoro to on nas stworzył, to powinien wiedzieć, co dla nas najlepsze.

– A Bóg wie, że potrzebuje do szczęścia własny ogród? Bo jeśli nie, to niech się nie wymądrza.

Sakari zaśmiałą się pod nosem.

– Doskonale wiesz Elizabeth, że to tak nie działa. Gdyby tak było, na świecie doszłoby do wielu tragedii – przeszywasz ją spojrzeniem.

– A w jakiego Boga wierzysz?

– Ja wierzę w Triarcanum.

– Co? – obniżyłaś głowę i spojrzałaś na nią spode łba. Sakari znowu zachichotała. 

– Oj Elizabeth, oj, Eli – ty nadal oczekujesz na odpowiedź, lecz zamiast tego Sakari cię przytula. Nie znosisz, gdy ktoś cię dotyka, ale Sakari jest jedyna i wyjątkowa. Obracasz głowę w stronę ognia. Mimo że wiesz, jak destrukcyjny jest ogień, to jednak patrzenie na tańczące tancerki  tworzenie przez żar sprawiało, że chciało się wskoczyć tam do nich i bawić w rytm skocznej muzyki. Przypominasz sobie podobny obraz Sakari w twoim pokoju. Wesołej i tańczącej w rytm skrzypiec. Miałaś wtedy niecałe dwa lata, a Sakari obdarzyła cię czymś dziwnym, czymś nowym. Kilka lat później, gdy pojawił się Ayanora, powiedział, że to, co dała ci Sakari, to była miłość rodzicielska. Czułaś się przy niej dobrze. Sakari była najlepszą mamą. 

    Ciszę przerywa czyjeś chrząknięcie. To, co wydobyło ten dźwięk, stało za tobą. Była to twoja matka wraz z Evą. Eva patrzyła na Sakari wzrokiem zabójcy, a matka oblałą ją piorunującym spojrzeniem.

– Elizabeth – jakby na skraju załamania wydusiła Eva. 

– Tak? – odpowiadasz. 

Eva wzięła głęboki oddech:

– Idź już spać – rzucasz wzrokiem na zegar. – Teraz – dodała. 

Atmosfera była wręcz namacalna. Po wejściu do swojego pokoju obracasz się w stronę drzwi. Przykładasz do nich głowę ze smętnym spojrzeniem.

– To co, gdzie zabawa? – pyta Seth.

– Daj mi spokój i już z mojego łóżka. Zszedł, a właściwie zeskoczył z łóżka i przeniósł się na fotel obok lustra. Rzucasz się na łóżko z takim impetem, że z pleców szybko obracasz się twarzą do sufitu. Kładziesz ręce na brzuszu, zamykasz oczy i bierzesz głęboki oddech. Ze spokoju wyrwał cię dźwięk telefonu.

– Czemu nie odbierasz? – odzywa się Seth.

– Pewnie nic ważnego. 

– Na pewno?

– Nie znam nikogo spoza wyspy, a nawet jak to ktoś z rodziny, to dzwoni na telefon główny i wtedy odbiera Hamuro. 

– To może skoro dzwoni do ciebie to poważna sprawa?

Patrzysz na niego z poirytowaniem.

 – Nie patrz tak na mnie tylko odbierz. 

– Dobra odbiorę.

Z niechęcią sięgasz na szafkę nocną. Przykładasz telefon do ucha:

– Halo? – zaczynasz.

– A myślałam,  że nie odbierzesz – odzywa się kobiecy głos w słuchawce.

– Kto mówi?

– Twoja nadzieja. 

– Sorry, jestem ateistką – szykujesz się do rozłączenia. 

– Wiem głuptasie, jestem twoją nadzieją na ucieczkę od matki.

Przykładasz telefon z powrotem do ucha.

– Kontynuuj.

– Dobrze, musisz działać szybko, dziś w nocy ucieknij z wyspy.

– Co?

– Obie wiemy, że wiedziałaś, że to będzie w planie. 

– No w sumie racja.

– Popłyń automatyczną łodzią ,,FTI”.

– Łodzią z firmy taty… – szepczesz.

– Dokładnie, napisz cel podróży, Warnorm i przypłyń. 

– Nic nie zrobię póki nie odpowiesz na jedno pytanie – słyszysz jak ona podśmiechuje się po drugiej stronie słuchawki.

– Jakie to pytanie, moja droga?

– Kim jesteś, czemu chcesz mi pomóc, jaki masz w tym interes?

– To trzy pytania.

– Odpowiadaj.

– Jestem sekretarką twojego ojca ,,F.T.I.”, mój interes to twoje dobro, a to nie jest możliwe póki w pobliżu jest twoja matka.

– Sekretarką…, chyba raczej kochanką.

– No, czasami.

– Dlaczego mam ci wierzyć na słowo?

– Tak czy siak, trafisz do Warnorm, ale to od ciebie zależy, czy jako dziecko Triarcum czy jako wolna osoba. 

Wiesz, że ona ma rację. Bierzesz głęboki oddech.

– Dobrze, zrobię tak jak chcesz.

– Doskonale, teraz posłuchaj. Nie bierz ze sobą nic poza tym telefonem, jeśli to możliwie, najszybciej zniknij z wyspy, dobrze?

Wahasz się, w jej głosie jest coś, co ci mówi, że może faktycznie jej zależy.

– Okej.

– Będę namierzać lokalizacje twojego telefonu. Do zobaczenia w Warnorm, Elizabeth – połączenie się urywa. 

Postanawiasz więc działać szybko.

– Nie zastanawia cię, dlaczego twoja matka jest niebezpieczeństwem?

– Nie.

    Tym razem na korytarzu nie było już światła bijącego z kominka. Teraz był on niczym głębia oceanu. Cichutko przemykasz koło drzwi pokoju Evy, a potem Sakari, jednak zauważasz, że drzwi do pokoju mamy były uchylone. Zatrzymujesz się w pół kroku. Nie widzisz, żeby w pokoju paliło się jakiekolwiek światło. Drzwi otwierały się do środka, więc ukradkiem zaglądasz przez nie. Twoja mama śpi, lecz dzięki dużemu oknu znajdującemu się w pokoju widzisz, że światło z okna pada na przytuloną od tyłu do mamy postać. Po chwili dostrzegasz twarz śpiącego Homuro. 

Patrzysz na nich przez chwilę, potem idziesz dalej. Nie przejmujesz się tym, co widzisz, bo i tak nie będziesz miała na to żadnego wpływu. Stając na szczycie schodów, masz wrażenie, że patrzysz w ciemną przepaść. Mimo że na dole znajduje się wiele okien, to gęstwina lasu i ogrodu z tyłu domu okrywa cały budynek. Jakby tego było mało, to wszystkie schody skrzypiały, więc z lekkim snem Evy nie było mowy o zejściu. Patrzy na poręcz, zdajesz sobie sprawę, że znowu robisz coś głupiego… Schodzisz po ciuchy na dół po poręczy, łapiesz kluczyki leżące na jednej z szafek i bezszelestnie wymykasz się przez drzwi. Noc była bardzo ciepła, ale wiatr wiejący od strony morza sprawiał, że było przyjemnie. Zatrzymujesz się na chwilę i spoglądasz w niebo. Masz wrażenie, że nawet gwiazdy się z ciebie śmieją. Dochodzisz do dwóch małych złączonych  budynków, w których znajduje się apteka, przychodnia, szpital i kostnica.

 – Masz problem ze snem – twierdzi z przekonaniem stojący za tobą Seth.

– Nie mam.

Dochodzisz do portu i stajesz nad jachtem. 

– Jesteś tego pewna? 

Obracasz głowę w jego stronę, siedzi obok ciebie i patrzy na ciebie niebieskimi płomieniami iskrzącymi się w jego oczach.

– Wiem, że to głupie – szepczesz.

Przez chwilę patrzycie na się na siebie, lecz on szybko opuszcza wzrok. Jacht  ani drgnie, gdy wskakujecie na niego oboje. Odpalasz silnik, autopilota i ruszacie. Podchodzisz do tylnej części statku i kładziesz rękę na zimnej barierce.

– Paliwo się nie skończy? – pyta. 

– Kanistry z paliwem są w kokpicie.

– Co to jest kokpit?

– Stoimy nad nim.

– Czyli to pomieszczenie pod podkładem?

Kiwasz mu przytakująco. Obracasz głowę w stronę swojego domu. Zaczęły palić się w nich  światła, co oznacza, że już się zorientowali.

– Myślałem, że nigdy nie opuścisz wyspy – Seth mruczy przez lekki sen.

– Wiedza myśl teoretyczna, a do Warnorm trafimy na autopilocie.

Obracasz głowę i widzisz Marie i Johnnego. Na chwilę zamierasz. Oni? Na jachcie? Gdy się rozglądają wokół, podchodzisz do nich pewnym krokiem. 

– Czy my jesteśmy na środku oceanu?!! – Maria łapie się za głowę, gdy Johnny nadal się rozgląda wokół. Widać, że jeszcze nie dotarło do niego, co się dzieje.

– A wy co tu robicie? – z lekkim spokojem pytasz ich, stając na palcach.

– My!? – dziwi się  Maria – jacht należy do Hamuro a go tu nie ma!

– Jacht należy do mnie, a Hamuro nim pływa – niewzruszonym głosem odpowiadasz wzburzonej dziewczynie.


Opublikowano

w

przez

Tagi:

Komentarze

Dodaj komentarz