Dzieci śmierc: jedno się kończy a drugie zaczyna – rozdział 3

Ogień bijący z kominka w salonie był na tyle mocny że bezproblemowo oświetla cały salon włącznie z  domek z kart budowany przez cię wspólnie z Sakari.

– Sakari?- zaczynasz.

– Tak?

– Co według ciebie dzieje się po śmierci?

Obraca lekko głowę w twoją stronę z matczynym spojrzenie, z litością w oczach, ale do kogo?

– Wiesz, mnie uczono że po śmierci człowiek dobry zaznaje spokoju, a zły męczarni. 

– Kto ich ocenia?

– Bóg – odpowiada z uśmiechem.

– Bóg? Dlaczego on?

– Wiesz – zawahała się – to bóg stworzył człowieka, a skoro to on nas stworzył to powinien wiedzieć co dla nas najlepsze.

– A co jeśli bóg nas zostawił a my nawet nie wiemy? 

Wtedy Sakari się jakby zatrzymała, wpatrywała się w ciebie a ty w nią. Teraz wiedziałaś że ci nie odpowie, że nie zna odpowiedzi.

Obracasz głowę w stronę ognia, mimo że wiesz jak destrukcyjny jest ogień to jednak patrzenie na tańczące tancerki  tworzenie przez żar sprawiało że chciało się wskoczyć tam do nich i bawić w rytm skocznej muzyki. Spoglądasz na Sakari, patrzyła w to samo miejsce co ty. Wstajesz i idziesz na schody, u szczytu obracasz się jeszcze, widzisz jak Eva wchodzi przez drzwi od jadalni i siada obok Sakari przytulając ją. Nie wiesz czy obraziłaś Sakari odzywając się na temat o którym mało wiesz, czy chodzi o coś innego. Po wejściu do pokoju obracasz się w stronę drzwi, przykładasz do nich głowę z smętnym spojrzeniem.

– Żyletka czy nóż?

Obracasz głowę. 

– Saori?  – leżący jak gdyby nigdy nic na twoim łóżku. 

– Dostanę odpowiedź?

– Nie masz ale przysz zajęć niż zawracanie mi gitary? – zirytowana starasz się go spławić.

– Nie uwziąłem się, chcę wiedzieć czy to prawda że wielcy biznesmeni są szaleni – lecz ci się nie udaje.

– A mówiłaś że ci ta sprawa wisi.

– Nic takiego nie powiedziałam.

– Głupi nie jestem i rozumiem między wierszami – dopiero teraz zobaczyłaś że trzyma w ręku jabłko, którym obraca przez cały czas. 

– Już z mojego łóżka. Zszedł a właściwie zleciał z łóżka i przeniósł się na fotel obok lustra. Rzucasz się na łóżko z takim impetem że z pleców podrzuca cię i obracasz się twarzą do sufitu. Kładziesz ręce na brzuszu, zamykasz oczy i bierzesz głęboki oddech. Ze spokoju wyrwał cię dźwięk telefonu.

– Czemu nie odbierasz? – Z zapchanymi ustami odzywa się Saori.

– Pewnie nic ważnego. 

– Na pewno?

– Nie znam nikogo spoza wyspy, a nawet jak rodzina to dzwonią na telefon główny, i odbiera Hamuro. 

– To może skoro dzwoni do ciebie to poważna sprawa?

Patrzysz na niego z poirytowaniem.

 – Nie patrz tak na mnie tylko odbierz. 

– Dobra odbiorę.

Z niechęcią sięgasz na szafkę nocną. Przykładasz telefon do ucha:

– Halo? – zaczynasz.

– A myślałem  że nie odbierzesz – odzywa się głos z słuchawki.

– Kto mówi?

– Możesz mi mówić nikt.

– ,,Nikt”?

– Nie martw się rodzice nadali mi normalne imię, lecz warto jest je ukrywać. 

– Po co dzwonisz?

– Żeby dać ci odpowiedzi.

– Na co?

– Chcesz wiedzieć co stało się wczoraj w nocy?

– Skąd możesz wiedzieć?

– Wiem więc niż ci się może wydawać.

Chcesz się rozłączyć. 

– Nie radziłbym ci tego robić.

Patrzycie z Saorim po sobie.

– Na kogo patrzysz?

Marszczysz brwi, zaczynasz rozglądać się po pokoju. 

– Nic nie znajdziesz.

– Kim ty jesteś i czego chcesz?!

– Nie unoś się. Mam dla ciebie propozycję.

– Propozycję?

– Wiem że jesteś ciekawa wszystkiego. Ale nie martw się, wszystko w swoim czasie. 

– Czego oczekujesz?

– Współpracy.

– Współpracy, czy posłuszeństwa?

– Ty wykonasz zadania ode mnie a ja powiem ci coś co dręczy cię od jakiegoś czasu.

– Co będę z tego miała?

– Prawdę.

Milczysz przez chwilę.

 – Czy odpowiedzi na nurtujące cię pytania nie są  satysfakcjonujące, zwłaszcza gdy sam dążysz do ich zdobycia, sam?

– O jakie nurtujące pytania ci chodzi?

– Wiesz że twój ojciec nie ma powodów do zakończenia seansu, więc?

A, no i twoje sny.

Otwierasz szeroko oczy. Jedyną osobą która o tym wiedziała by Saori. Ale przypominasz sobie że ten z którym rozmawiasz i tak wie a właściwie widzi to co reszcie umyka. – Zrób co ci powiem, a ja wszystko ci wytłumaczę i nauczę. 

Odkładasz telefon od ucha, patrzysz na Saoriego który ma równie zszokowaną minę co ty.

 – Czego nauczysz? 

– Dostaniesz odpowiedzi na wszystkie pytania gdy się spotkamy.

Patrzysz na ekran telefonu, nie wiesz czemu ale zaczynasz ściskać telefon, a szybka w rogach ekranu zaczęła pękać.

 – Od wyżywania masz poduszkę albo worek treningowy –  ponownie odzywa się głos z głośnika telefonu. Przykładasz telefon z powrotem do ucha:

– Dobra, czego chcesz?

– Zakradnij się dzisiaj, do kostnicy. Gdyż po upłynięciu dwóch godzin od czasu śmierci zwłoki są transportowane do chłodni, znajdującej się w budynku prosektorium. Ciało jest zazwyczaj przewożone razem z kartą wypełnioną przez pielęgniarkę oraz identyfikatorem. Zabierz identyfikator i kartę od pielęgniarki.

Zastanawiasz się przez chwilę, po co mu to wszystko. ,,Choć może to być niezła zabawa” idziecie gdzieś z tyłu głowy, lecz ta myśl przebija się przez rozsądek.  

– To wszystko? 

– Na razie tak.

Rozłącza się.  

– Miałaś rację że zabawa się dopiero zacznie – mówi Saori. Tym razem na korytarzu nie biło światło kominka z dołu schodów. Teraz były on niczym bezgwiezdnej niebo, ale nie tak czarne tylko granatowe, przynajmniej ty je tak czasami widzisz. Cichutko przemykasz koło drzwi pokoju Evy, a potem Sakari jednak drzwi do pokoju twoich rodziców były uchylone. Zatrzymujesz się w pół kroku, nie widzisz żeby z pokoju biło jakiekolwiek światło. Drzwi otwierały się do środka, więc ukradkiem zaglądasz przez nie. Twoja mama śpi, lecz dzięki dużemu oknu znajdującemu się w pokoju rodziców widzisz że światło z okna pada na przytuloną od tyłu do mamy postać, po chwili dostrzegasz śpiącego Homuro. 

Patrzysz na nich przez chwilę potem idziesz dalej. Nie przejmujesz się tym co widzisz, gdy i tak nie będziesz miała na to żadnego wpływu. Stając na szczycie schodów masz wrażenie że jakbyś patrzyła w ciemną przepaść, mimo że na dole znajdowały się okna to gęstwina lasu i ogrodu z tyłu domu okrywały je tak gęsto że poza mrokiem było tam duszno. Jakby tego było mało to wszystkie schody skrzypiały więc z lekkim snem Evy to nie ma mowy o zejściu. Patrzy na poręcz, wiesz że to głupie ale… Schodzisz po ciuchy na dół po poręczy. Noc była bardzo ciepła, ale wiatr wiejący od strony morza sprawiał że było przyjemnie. Zatrzymuje się na chwilę i spoglądasz w niebo. Masz wrażenie że nawet gwiazdy się z ciebie śmieją. Czujesz się jak każdy pięciolatek w pewnej chwili swojego życia kiedy dostaje chwilowego olśnienia, gdzie na chwilę mają takie: ,,Co jest…”. Tylko czy to nie za późno? Dochodzisz do dwóch małych białych złączonych  budynków  odpowiadającego naraz za aptekę, przychodnię, szpitala i kostnicę, cztery w jednym.

 – Masz problem ze snem – twierdzi z przekonaniem Saori. Stojący za tobą.

– Nie mam.

– Ayanori jak choruje nie może brać leków, to może wrócisz do ich kradzieży?

Obracasz głowę w jego stronę z spojrzenie które mówi spadaj, ale on patrzy na ciebie jakby nie wiedział o co chodzi. Zakradasz się na tyły budynków do  jednego z okien, żadne z nich nie było uchylone. Wiesz że jakbyś próbowała wybić okno (co by pewnie się skończyło cegłą lub kijem) i tak spełzło by to na niczym, gdyż kilka metrów od zimnego szpitala leży dom Johna. Nie boisz się że go obudzisz, lecz jego młodszą siostrę, której okno i idealnie leżało na przeciwko zimnego szpitala. Gdyby teraz się obudziła pierwsze co zobaczyła by to okno, a w oknie ciebie patrzącą w jej stronę z miną jakbyś zobaczyła twerkującego ducha. Kierujesz głowę w stronę lasu, wśród chaszczy wypatrujesz kij. Bierzesz go i wyciągasz scyzoryk. Prezent urodzinowy od Ojca. Strugasz jedną z końcówek kija tak że bez trudu wsuwasz ją w szczelinę między ramą okna a parapetem, lekko i bezgłośnie  podważając okno. Jedną ręką łapiesz okno żeby je utrzymać, drugą wrzucasz kija do środka, potem sama się wślizgniesz. Delikatnie zasuwasz okno i obracasz się, szybko łapiesz równowagę po bliskim spotkaniu z miotłą. Łapiesz klamkę i wychylasz głowę ze schowka. ,,Czysto”, wychodzisz na długi jasnożółty  korytarz po którym ciągnął się czerwony, który u boku miała wymalowane na czarno ozdobne różę. ,,Ja przez całe życie myślałam że lilie i kalie to kwiat nagrobne”. Dywan jest na tyle gruby że niweluje dźwięk twoich kroków. Łapiesz za klamkę od drzwi chłodni, patrzysz na ścianę obok pokazuje temperaturę w środku. ,,Minus dziewięć stopni” przestawiasz temperaturę na dziesięć. Łapiesz za stalowy uchwyt, pierwsze kilka pociągnięć nie działa, w końcu szarpiesz i puszcza. Na twarz pada ci lodowaty podmuch. ,,Pewnie ostatnim kto tu wchodził był Ełzebusz, który twierdzi że lepiej zrobić coś na zapas niż coś schrzanić”. Pomieszczenie było wręcz nie skazitelne, znajdowało się w nim dwadzieścia miejsc do umieszczenia zwłok, dziesięć po lewej i drugie tyle po prawej. Czytasz po kolei wszystkie, aż do chodzisz do swojego ojca. Łapiesz za uchwyt który ciągniesz w swoją stronę i… Nie ma go…


Opublikowano

w

przez

Tagi:

Komentarze

Dodaj komentarz